Dawno, dawno temu, kiedy Legenda ukazała światu drugą edycję, przeżyłem załamanie. Czytałem te podręczniki i czytałem i nijak mi to się nie składało na cokolwiek.
Pani Amaterasu popełnia jigai? Pan Onnotangu ma skopaną dupę w pojedynku przez tę furiatkę Hitomi? Ciemność, widzę ciemność, wszędzie jacyś doradcy źle doradzają, bo ciemność widzą? Wojna wszystkich z wszystkimi? Ludzie stają się nadrzędnymi fortunami, nową parą bóstw najwyższych? Wszyscy Akodo to teraz ronini, a Matsu Tsuko radośnie wyrzyna w pień tych, co się nie wyparli nazwiska a nie są cynicznymi skur...lami bo Toturi dla niej nie był buńczucznym i matsuowatym Arasou?
No ja Was proszę.
I wtedy, gdzieś na Polterze, odezwał się Morf w wątku dyskusyjnym na ten temat.
I to było dobre, bo pisał wszystko to, co mi chodziło po głowie. Że wywraca na nice, że w proch obraca itp. I - co najważniejsze - że tak jak ja, zostaje przy pierwszej edycji.
To było super, ale miało jeden minus.
Pierwsza edycja miała skrewioną mechanę. Nie jakoś strasznie (tabela), ale do idealnego systemu było daleko.
I Morf ten problem pięknie zaadresował. O, tu: http://l5kwm.republika.pl/zmiany.htm
I przez te wszystkie lata odkąd pierwszy raz trafiłem na jego stronę, nie napisałem mu kurna laurki. Bo wykorzystałem kilka jego rozwiązań nie raz i nie dwa.
Zatem: dziękuję Ci, Morfie!
A dla czytających, sio, czytać tu więcej: http://l5kwm.republika.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz