poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 28 - Finał - bitwa przed zasiewem.

Gdzie i kiedy

Kilka tygodni na zwiadach, zakończone w ostatnim tygodniu miesiąca Onnotangu.

Telegraficzny skrót sesji

Kolejna bitwa z mahotsukai... choć ta raczej nie dorobi się nazwy. :-)

Bitwa wygrana przez siły Klanu. Maho zabity, demony przegnane, przyboczni i siły maho zabite lub w rozsypce. Zwiad zakończony sukcesem!

Opowieść

Pierwsza narada to ustalenie co dalej. Powracają zwiadowcy i opowiadają o rozlokowaniu sił wroga, uzbrojeniu, itp. Sami i Hotaru idą z nimi obejrzeć miejsce obozowiska, gdzie odkrywają pułapki, pewne powody rozłożenia obozowiska oraz ptasich zwiadowców. Hotaru upewnia się, że potencjalny maho jest podobny do tego widzianego we śnie na tarasie, lecz nie jest to ten sam człowiek. Sami ma wątpliwości, czy gość siedzący na widoku, na krześle, rzeczywiście jest maho, a nie tylko wabikiem.

Po zwiadzie yoriki zdają raport gunso "Wachizuce", który zorganizował krótką naradę przed uderzeniem. Wpierw jednak yoriki zdążyli porozmawiać ze swoimi wasalami i sobą nawzajem, a jeszcze wcześniej z Jednookim, który zaoferował, że będzie strzelał do maho.

Narada była krótka, jedynie Sami zaproponował kontrplan wobec planów gunso, które przez resztę zostały przyjęte pozytywnie. Myśliwi skłaniali się ku propozycji Samiego: wystrzelaniu wroga z lasu, bez szarży, lecz typowo "borsuczy" plan zyskał wielu zwolenników, także wśród zwykłych bushi. Gunso uznał kontrargumenty Samiego lecz sam miał wiele swoich, w tym także przewagę zaskoczenia, której rozstrzelanie wroga nie gwarantowało, gdyż wymagało zajęcia pozycji, które było ryzykowne - jeśli dowódca był maho, mógł zauważyć bushi swoimi sposobami. Gdy Sami zorientował się, że nie przekona gunso jak długo jego kontrplan nie będzie również gwarantował przewagi zaskoczenia, zaproponował misję samobójczą!

Śmiały, by nie rzec ryzykowny plan, zakładał, że Sami weźmie głowę demona i podejdzie do maho, pozując za banitę, mającego ciekawe wiadomości. Potem spróbuje go podpalić, co będzie sygnałem dla oddziału, by atakować.

Śmiałość zyskała Samiemu duże uznanie, gunso zaś zatwierdził plan, mimo, że pan Mizoto próbował protestować.

Hotaru, pan Mizoto oraz pan Yoshimaru dali odczuć Samiemu swe niezadowolenie, Sami zobowiązał się do unikania takich sytuacji w przyszłości, do tego, że następne dwie takie okazje będą podlegały ich decyzji. Hotaru wręczyła mu prezent Naomi-hanshu, by następnie poprosić Jednookiego, by wspomógł swoimi umiejętnościami łuczniczymi panów Mizoto i Yoshinmaru. Łucznik się zgodził i bez ceregieli ruszył dalej.

Przed odejściem Sami próbował wymóc na Honshu-san zachowanie bliższe zachowaniu oryginalnego Wachizuki, nawet insynuując, że tamten jest lepszym dowódcą (Dowódco, Wachizuka-sama nie musi wygłaszać płomiennych przemów. Nie musi.). Nie była to udana rozmowa, choć Honshu-san nie pokazał w żaden sposób urazy i zachował się bez zarzutu. Oddział "Leśników" pożegnał też Samiego szpalerem dla bohaterów.

Wyprawa udała się nadspodziewanie dobrze i Sami, zastraszywszy ciemne chłopstwo dotarł przed maho. Po krótkim dialogu jak spod ziemi wyrósł yojimbo tamtego, który wyszedł zza zasieku i jego znak wywołał nie lada efekt na młodym yoriki. Sami znienacka z całą mocą usłyszał w swojej głowie "jego gniew jest wielki", przez moment miał wizję, jakby był w zupełnie innym, odrzucającym miejscu, yoriki na moment był kompletnie skonfundowany, dopiero przywoławszy cały swój niemały honor, Sami oparł się wrażeniom. Przyboczny został po tej stronie zasieku, przekazując "podarek" - sztylet gaijinów. Maho zaczął coś mówić, a wtedy Sami rzucił weń zapaloną oliwą dając sygnał do ataku.

Bitwa rozpoczęłą się właśnie wtedy. Silny wicher odrzucił pocisk, Sami zwarł się z przybocznym, Jednooki strzelił (i trafił), Borsuki rzuciły się do ataku, a heimini do obrony. Sami zwyciężył w swoim starciu, lecz uderzenie w znak miało niezwykłe reperkusje i ranny jeszcze przed starciem yoriki ogłuszony odleciał na dobrych kilka metrów. Hotaru rozkazała swoim szukanie maho, stwierdzając, że tutejszy dowódca to jedynie wabik, kiedy ten znienacka jednak zaczął coś mamrotać i ręce złożył razem. Mała yoriki poprowadziła swój oddział do ataku, zasypując włóczniami i strzałami podleca, jednak jego yojimbo przejął cały atak na siebie, poczym ruszył do ataku na szarżujących Borsuków, krzycząc Ichiro, Fu Leng! Znak na jego zbroi miał piorunujący efekt i nawet Hotaru nie potrafiła zebrać oddziału do walki, zwłaszcza przy kłopotach z zapieczętowanym przez kenku kamieniem. Wkrótce młoda yoriki została właściwie sama naprzeciw szarżującego upadłego Ichiro i musiała sama stawić czoła wizji i głosowi, podobnym tym, które wcześniej paraliżowały Samiego. Udatnie pomógł jadeit, na tyle, że Hotaru miast obrony, zdecydowała się na atak! Ten powiódł się, napastnik został przebity, zaś z jego zbroi trysnął zielony płomień i kompletnie spalił włócznię Hotaru. Młoda Ichiro natychmiast puściła broń, być może ratując się przed sporymi kłopotami.


Przebijając się przez chłopów, dzięki asyście nieocenionych wasali, Sami zaryzykował wszystko w dzikim ataku. Przeskoczył zasiek, wpadł na tarczę drugiego z yojimbo i z całą mocą wbił kryształowy sztylet... w ciało przywołanej właśnie Kyoso no Oni, która z przeraźliwym wrzaskiem rzuciła nim o zasiek i zniknęła w płomieniach, podobnie jak się pojawiła. Na szczęście dla yoriki jego wasale byli nieopodal, a maho i jego strażnik byli zajęci ucieczką, nie pomyśleli więc o dobiciu go.

Rozbicie ogłupiałego chłopstwa nie zajęło Borsukom długo i mogli przyjść w sukurs walczącym w pierwszych szeregach yoriki. Demony nie zaryzykowały konfrontacji z 3 guntai wojska, zaś uciekający zostali dosięgnięci celnymi rzutami oszczepów.

Ciała i przedmioty przy nich spalono. Przesłuchano jeńca Hotaru, który okazał się żałosnym, przerażonym i głupim chłopem. Niewiele rzekł nowego, poza tym, że dwa podobne im oddziały zostały wyprowadzone dokądś kilka dni wcześniej oraz że "wielki pan" czasem miał wizyty, z których najbardziej przygotowywał się do wizyty brata. Opisał też od biedy podejście na szczyt, mówiąc też o siłach nieprzyjaciela ulokowanych tam, mogących zrzucać lawiny na podchodzących.

Po bardzo dobrze przyjętej przemowie do zwycięskiego wojska, Honshu wezwał do siebie Hotaru na krótką naradę, czy iść dalej czy wracać. Choć na fali sukcesu wycieczka ruszyła dalej, wkrótce okazało się, że jeniec pojmany przez grupę Hotaru mówił prawdę o podejściu. Wobec faktu, że nieznane siły nieprzyjaciela były na stoku i na szczycie góry, oddziały miały po kilkunastu rannych (w tym ciężko rannego Samiego) a kilku chłopom udało się zbiec (nie mówiąc o demonach) Honshu nie zdecydował się na ciągnięcie wyprawy dalej, ponieważ nie wiedział, czy możliwym będzie powrót. W ramach nagrody pocieszenia Borsuki wykonały w drodze powrotnej rajd w głąb lasu, ubijając jeszcze kilka patroli wroga, choć składających się jedynie z heiminów.

Jak przewidywał pan Taigen, "Leśnicy" odbili przed miastem w las, mówiąc o innej swej misji, żegnani bardzo ciepło przez pozostałych. Przed rozstaniem, Hotaru poprosiła o rozmowę pana Honshu, by spytać go o to, co mówić w mieście, jak i o sytuację "rodzin uszu daimyo, które nie dorosły do zaszczytu". Honshu-san odpowiedział na oba pytania, jednak odpowiedzi nie podniosły Hotaru na duchu, zwłaszcza, że po powrocie nie zastała oczekiwanego listu od macochy. Niepokój o rodzinę trawi młodą yoriki, która zaczyna rozważać szybką podróż do domu.

Sami do Miasta Odważnych Heiminów nie odzyskuje przytomności.


Ujawniono

  • dlaczego rodziny uszu daimyo nie radzą sobie z zaszczytem czasami
  • że kryształowe noże potrafią być NADER skuteczne
  • pewien bardzo szczególny znak
  • że także demony mogą wybrać odwrót nad walkę
  • z jakiej rodziny pochodzi Honshu
  • że sztylet maho wiele nie mówi


Rozdział 27 - Wymarsz na zwiad!

Gdzie i kiedy

Czasy i miejsca akcji

Telegraficzny skrót sesji


Powracając od karo, na przełęczy yoriki dowiadują się o kilku rzeczach i znajdują bliską im osobę niedaleką śmierci. W mieście ogłaszają wolę daimyo oraz szykują się do wymarszu na zwiad, przy okazji udaremniając kilka intryg wrogów, tak tych klanowych jak i własnych. Zwiad zaczyna się nienajlepiej, bo chrztem ogniowym dowódcy, potem jednak nieoczekiwane spotkanie staje się wyraźnym znakiem Łaski Fortun. Pogranicze Dzikiej Doliny okazuje się bowiem miejsce gdzie można znaleźć nie tylko Pograniczników, ale też ludzi z byłego Korpusu Myśliwych a nawet... niespodzianka! Leśników! Nie-Leśników.

Wzbogacony o liczną grupę bushi obeznanych już co nieco z nieprzyjacielem zwiad nabiera rumieńców. Zapada decyzja o rozpoznaniu bojem. Wkrótce już bez strat jest pierwsze spotkanie, potem zaś zwiadowcy donoszą o większych siłach wroga rozłożonych obozem nieopodal. Zbliża się bitwa!



Opowieść

Gnani przez rozkazy daimyo, które winni byli wypełnić dawno temu, młodzi yoriki karo Shiro Ichiro co konie rozstawne wyskoczą mknęli do Doliny Południowej, zdecydowani ogłosić jaką estymą pierwszego pośród Ichiro cieszy się dogorywająca Pierwsza Wioska.

Sami gnany był też bliżej niesprecyzowanym niepokojem, który był na tyle dojmujący, że ten aż poprosił o wskazówki jak jechać szybciej. Niestety, z jazdą konną okazali się jedynie obyci Taigen i Hotaru, zatem to oni oddzielili się od grupy i pomknęli dalej.

Kwadrans później zaledwie rozległ się dźwięk rogu i Sami wyczytał nie tylko ostrzeżenie przed nieprzyjacielem silnym na tyle, by roznieść w pył posterunek graniczny, ale że on i jego jeszcze gorzej z końmi radzący sobie towarzysze winni postawić na szybkość.

Hotaru i Taigen zgodnie ocenili, że posterunek zniszczony został przez demona, siła z jaką ten rzucił jednym z ciał (leżało na dachu), roztraskane drzwi czy barykada drogi były im ku temu wystarczającymi przesłankami - Hotaru chciała się nawet zatrzymać lecz Taigen osadził ją krzycząc "za mało nas!".

Co gorsza... z posterunkiem przepadły też konie na zmianę i podjazd w górę przełęczy nielicho zmęczył zwierzaki. A tu jeszcze była droga do Pierwszej Wioski!

Ciężko byłoby orzec jak by się to skończyło, gdyby nie fakt, że na przełęczy odbyła się masakra. Kilka ciał porzezanych leżało na szlaku, a jedna, ciężko ranna postać opierała się o bambusy po prawej stronie i na widok nadjeżdżających znaki jakieś spróbowała dać... nim poczęła bez przytomności padać. Taigen ruszył w prawo, Hotaru w lewo, by dopaść do postaci. Kiedy poczęła ją podnosić, zamarła, poznawszy przyszłą szwagierkę!

Młoda yoriki wkrótce już z rozpaczą mogła przekląć niedostatki swej wiedzy, Junko było ciężko i wielokrotnie raniona, Hotaru zaś z desperacją mogła przyglądać się jak dziewczyna umiera lub nieudolnie spróbować opatrzyć zaledwie część jej ran! Na domiar złego, dał się słyszeć szczęk ostrzy i szydercze słowa Taigena, by bandyta nie atakował samemu, lecz wezwał kompanów, bo inaczej stanie się mu krzywda.

Zważywszy na szybko za, jak i przeciw, yoriki ruszyła na pomoc swemu doshin, mając nadzieję, że tam przyda się na coś zanim będzie za późno. Wypadła w sam raz, by ujrzeć wymianę ciosów, która nie tylko rozbroiła, lecz rzuciła Taigena na kolana. Nieznajomy nie miał pancerza, lecz kunszt szermierczy okazał się bardziej niż wystarczający, Hotaru widziała, że zarówno kiedy ciął Taigena po rękach jak i kiedy uderzał rękojeścią swej broni w jego potylicę, napastnik patrzył tak naprawdę na krzaki, czekając jej nadejścia, to na nie się szykował.

Starcie zakończyło się szybko, gdy napastnik z połyskującym powietrzem przed twarzą uniemożliwiającą dojrzenie jego rysów twarzy, zaproponował umowę: Hotaru głośno policzy do pięćdziesięciu, w zamian za życie swojego doshin.

Nie znający tymczasem sytuacji Sami z dwójką towarzyszy dojechał do masakry i z niepokojem ujrzał, że jego towarzysze chyba się rozdzielili. Jeden koń ciężko dyszał po lewej, drugi po prawej stronie drogi! Szybko wydawszy rozkazy Sami począł sprawdzać co zaszło. Wkrótce znaleziono tropy prowadzące w las po lewej, zaś sam zapaśnik ustalił, że najprawdopodobniej gdy napastnicy osaczyli ściganego, który postanowił życie sprzedać wspierając się o niewielką grupkę bambusów, zostali zaskoczeni przez szermierza jakiego, który przeszedł przez nich wyrzynając każdego, kończąc pościgiem za dwójką która widząc sprawność nowoprzybyłego rzuciła się do ucieczki. Pragnąc rzucić okiem na tego, kogo tak zażarcie ścigano, Sami z przydechu gromko przywołał pana Mizoto, który przez następne pełne napięcia chwile zajmował się panienką Junko... by ze zdumieniem stwierdzić, że ta jest świetnie opatrzona!

Ze sporą ulgą, ale też i wściekłością na ten atak, Sami ruszył tropami sprawców pragnąc krwi.

Koniec liczenia zbiegł się z odzyskaniem przez Taigena przytomności, a chwilę później na polanie pojawili się Yoshinmaru i Sami. Widząc narzeczonego, Hotaru rzuciła się do Junko i Sami okazał się zbyt wolny w przekazywaniu jej, że jego siostrze nic nie jest... już.

Wymiana opowieści trwała mniej więcej tyle, co przygotowanie noszy dla rannej. Tropienie Samiego przyniosło niewiele odpowiedzi, raczej kilka kolejnych pytań, o rozkwitłe znienacka rośliny,  soczystą tylko w niektórych miejscach trawę i brak oczekiwanych śladów w oczekiwanych miejscach.

Szczęśliwie dalsza droga do Pierwszej Wioski przebiegła bez zakłóceń. Niestety, stan Junko nadal okazał się ciężki. Sami udał się więc do kwater shugenja, gdzie sforsował bramę mimo początkowego sprzeciwu sługi i wpadł do komnaty pani domu. Tam powitany został jej kornym ukłonem i bardzo uprzejmymi przeprosinami, w których między słowami wyczytał, że jedynie Uzdrowiciele mogą uzdrawiać i magiczne sztuczki nie powinny zakłócać choremu powrotu do zdrowia. Widząc uśmieszki yojimbo, którym najwyraźniej w smak było strapienie shugenja, Sami kilkoma słowami zaprzeczył jakoby wina była po stronie kapłanki czy nieudolności jej służby, składając ją u stóp yojimbo, których powinnością było go powstrzymać.

Młody yoriki nie wiedział, że jeden z tej dwójki wtedy poprzysiągł sobie, że nadejdzie dzień, w którym nieokrzesany yoriki pożałuje swych słów.


Obrotny Ichiro nie poprzestał jednak w poszukiwaniach. Błyskawicznie przekazał ranną siostrę w ręce uzdrowicieli i już następnego dnia z radością i zaskoczeniem dowiedział się, że nie kto inny jak Ichiro Tamafune, córka Ichiro Kayi, czuwała przy niej tej nocy, stabilizując jej stan. Pani Tamafune przekazała radosne wieści strażom przy domu, w którym zamieszkali pani Hoshie, jej syn oraz przyszła synowa. Oboje yoriki odetchnęło z ulgą, nie omieszkali też natychmiast naprostować swych podwładnych, że pani Tamafune powinna być zaproszona nie tylko z racji na wieści jakie przyniosła, ale też na przeszły udział w uzdrowieniu pana Minoru!

Strażnicy z zaambarasowaniem tłumaczyli się, że młoda panna Ichiro nie dała im szansy, gdyż prędko pospieszyła z powrotem. Sami pospieszył za nią, by podziękować i poprosić może o pomoc dla ciężko rannego Yoshifusa-sama, którego stan, jak yoriki przekazali zaprzyjaźnieni strażnicy, wciąż pozostawał bez zmian. Poszukiwania jednak okazały się kompletnie nieudane... choć gdy zawitał do więzienia, nieoczekiwania zastał tam... swojego pozostawionego w mieście wasala!

Ichiro [imię przypomnieć trzeba, nie mam zapisanego]-san uradował się niezwykle widząc swego suzerena i nie omieszkał mu powiedzieć czego się dowiedział - na pana Kagemaru miano nasłać zabójców! W lokalu pod opieką gunso Ijuuyina, gdzie [imię znowu] był za inną sprawą, rozmawiało kilku ludzi planując całą sprawę!

Sami wpierw planował, że wróci po wasala jak sprawę wyjaśni, jednak Ichiro dość cynicznie poprosił, by nie kazano mu czekać na 'sprawiedliwość', bo widzi mu się, że ta będzie dość ostateczna. W zamian wolałby, by jego pan ukarał go surowo, czemu on obiecuje poddać się przykładnie. Sami porozmawiał z dość doświadczonym gunso dowodzącym placówką, który kłamał dość zręcznie, by nie było tego widać, lecz bez przekonania, jakie było potrzebne by Sami tego nie wyczuł. Nawet jednak wiedząc o kłamstwie, Sami nie bardzo mógł zareagować, ponieważ słowa tamtego były bez zarzutu. Udało się szczęśliwie przeforsować zwolnienie podwładnego, choć wkrótce już do domu pani Hoshie doszło pismo od gunso Ijuuyina, proszące o wydanie podpalacza.

Niestety... pan Kagemaru wyszedł z domu wczoraj i dotąd nie powrócił. Sami i Hotaru ruszyli do Sayaka-chui, zmobilizowawszy także ludzi i akcję poszukiwawczą. Sława bohaterów, ich udział w wydarzeniach, które odmieniły los Pierwszej Wioski (czy już wtedy ogłoszono nowinę daimyo?) sprawiły, że ochotników było wielu. Okazało się też, że pan Kagemaru nie poszedł w pułapkę bez planu, nakłonił on paru heiminów do pomocy, co uratowało mu życie.

Podczas gdy Sami i Hotaru powrócili do rutyny życia bohaterów i planowania militarnego związanego z rychłym zwiadem, ciężko raniony Kagemaru poprosił o wypożyczenie pana Mizoto. Finał sprawy miał miejsce przed chui, gdy Sami i gunso Ijuuyin honorowo zremisowali w zapasach i nieoczekiwanie... gunso bardzo przyjaźnie odniósł się do Samiego!
Yoriki wkrótce dowiedzieli się, że pan Kagemaru i pan Mizoto ustalili kto brał udział w zamachu, ile z tych osób było z oddziału gunso, spisali odpowiednie zeznania i wręczyli je przybocznemu gunso przed walką. Wkrótce w domu pani Hoshie pojawił się młody Ichiro, który w imieniu swego ojca ustalił szczegóły sprawy, oferując wdzięczność rodu i oddziału gunso, za zachowanie twarzy jego pana ojca.

Wiedza jaką młodzian przekazał, ułatwiła skompletowanie guntai, jaki wyruszyć miał na zwiad z młodymi yoriki.

Pomogły też wciąż odbywajace się audiencje, choć nie bez kłopotu, w postaci Ichiro Sozena, którego nie dało się w godny sposób odprawić, który był zbyt wprawny i którego motywacja do dołączenia się do oddziału nie ograniczała się do tego, co mówił był głośno! Zarówno shoko-kanbu, jak i pan Kagemaru mieli co do niego spore obawy, ten ostatni zaś wyjawił Samiemu, że uważa, że to ktoś, kto przeszedł przeszkolenie elitarnej gwardii Klanu, formacji odpowiadającej przed Radą i ochraniającej Radnych Klanu Borsuka. Jednak poza podejrzeniami, nie ma w Sozenie nic takiego, co można by mu było zarzucić - zdobywa on szybko sympatię całej reszty kompletowanego oddziału!





Raz jeszcze Sami rusza na poszukiwania Ichiro Tamafune, podczas gdy Hotaru wyszukuje Kazuo i wpierw wypytuje go o to co się działo od ich ostatniego spotkania, by potem pójść z nim do lasu, uczyć się czytać tropy. Nauka okazuje się owocna, wypytywanie jeszcze bardziej.

Hotaru dowiaduje się o mało znanej roli gunso z Pierwszej Wioski, wraz z zakulisową historią jego nowej (dobrze opłacanej i mającej szansę wyjść z długów) grupy zwiadowczej, wyciszeniem sprawy kradzieży z klanowych spichlerzy i kilkoma innymi.

Mała Ichiro dowiaduje się o tym, że ludzie chui Doliny Południowej bywają nie tylko w Pierwszej Wiosce ale też byli w Mieście Odważnych Heiminów!

Tymczasem o niezręcznej sytuacji w jakiej jego nieustające poszukiwania stawiają młodą Tamafune, która okazuje się zmuszoną do obiecania opiekunowi, że nie spotka się z yoriki, który raz już wymagał od niej uzdrawiania magią, dowiaduje się od Pierwszej Uzdrowicielki w wiosce Ichiro Sami.

Ta dama budzi w upartym Borsuku mieszane uczucia. Niewątpliwie wykonuje tu kawał bardzo dobrej roboty, nawet stawiając - zgodnie z życzeniami Ichiro-daimyo - półludzi wyżej od ludzi obecnie, ale też wymaga na Samim na odchodnym, by nie mówił o tym, jakoby Uzdrowiciele używali sztuczek do uzdrawiania (mając na myśli magię). Młody bushi po raz kolejny widzi, jak głęboko zakorzenioną w klanie jest niechęć do rozmawiających z duchami.

Poprawą nastrojów dla yoriki jest to, że przynajmniej z kilku sprawami posunęli się do przodu. Zebrano odpowiednie informacje, by pchnąć kilkanaście spraw z audiencji do przodu, obiecano wejrzeć w kilka dalszych, ujęto dwu kupców realizujących polecenia Ichiro Sao (trzeci, niestety najważniejszy) zdołał zbiec, lecz musiał pozostawić za sobą większość dobytku.

Hotaru z radością dowiaduje się, że Yuzuha-sensei ma zostać sensei w mieście, radość tą niestety tłumi fakt, że choć jej wojsko pokonało po drodze tutaj demona, to starcie to kosztowało coś samą sensei - pozostaje dotąd nieprzytomna.

Junko ma kilka dni przed sobą rekonwalescencji, kurierzy przejęli jej papiery.

Pani Chinatsu jak i pan Tomomi uważają, że coś kroi się koło sokolnika. Hotaru uspokaja ich, że to dla niej nie nowość, co oboje witają z zaskoczeniem.

Pierwsza Wioska staje się Miastem Odważnych Heiminów - ogłoszenie woli daimyo Hotaru konsultuje z panią Hoshie, przemycając także inne ogłoszenie - o możliwej amnestii dla Borsuków chcących walczyć z maho.

Ambitna dziewczyna ma też wielce ciekawy pomysł, by pani Hoshie wspomogła swoją wiedzą i umiejętnościami panią Risako w jej kłopotach. Niestety, delikatne wypytanie ujawnia, że ojciec pana Samiego poprosił małżonkę o wykonanie kilku rzeczy w Mieście Odważnych Heiminów i nim te nie zostaną zakończone, pani Hoshie raczej stąd nie wyjedzie.


* * * do uzupełnienia i ładniejszego opisania * * *

Istnieją jeszcze ludzie ze Straży Granicznej i z Korpusu Granicznego (choć sam Korpus został rozwiązany przez dowódcę). No i są też tu ludzie radnego Yoshifusy. Chusta jego ludzi otwiera wiele drzwi.

Pokonanie pół tuzina demonicznych ogarów.

Sami i Hotaru przekonali Myśliwych by poszli z nimi. Demokracja nie sprawdza się w dowodzeniu, zamordyzm sprawdza się lepiej.

Wszyscy są w szoku na nowinę Pierwsza Wioska -> Miasto Odważnych Heiminów...

Hotaru jest przywódczynią banitów? A może nie?

Udało się odeprzeć atak mentalny maho, udało się odzyskanie kamienia, z pomocą kenku, który wygłosił niestosowne komentarze (może uratował siostrę Samiego) i ukrywał swoją tożsamość przed Hotaru podczas tego ratowania.

W dolinie są Jednorożce i bandyci (w dużej sile).

Straż wzięła baty, Korpus przestał istnieć po półtorarocznej walce z właściwie wszystkimi.

Jednorożce weszły pod szyldem "Straż Graniczna Borsuka bawi się w maho naszymi heiminami". Chui Doliny Południowej wystawił pograniczników.


Zabójca koniec końców ucieka, mimo, że trochę oberwał.
6 ogarów vs 40 ludzi - wygrywają ludzie.

Ogary są trudnym przeciwnikiem po zmroku bardziej niż po świcie.

Hotaru i wróg - finał. Kamień - też finał. Kuzynka Hotaru prowadzi rozboje. Ale... jest szansa na amnestię! :-)






Ujawniono

  • że bywają szermierze natchnieni, gdzie się ich nie spodziewa
  • że Korowód to dość szczególna forma ochrony Ukrytej Doliny
  • że Hotaru to słabe ogniwo, a kamień może być brzemieniem
  • że Pogranicznicy i Leśnicy mają wspólne manewry raz w roku
  • że gunso Wachizuka bywa w dwu miejscach naraz
  • kilka faktów o Błękitnych Duchach i koalicjach w Radzie
  • stanowisko karo i jego ludzi wobec koalicji
  • że rodziny uszu daimyo cierpią przez zaszczyt
  • że Sozen nie miał dobrych zamiarów
  • że rzut nożem może niesamowicie zaboleć
 Pytania do graczy:
  • Hotaru: jak szybko informacja o nieudanym zamachu na Kagemaru dotarły do rozkazodawcy? Szybko. Tak szybko, jak szybko zajęła droga doń.
  • Sami: dlaczego bardzo jadowity skorpion trafił do Pierwszej Wioski? Dla pani Hoshie, ona wszak bardzo lubi prezenty...
  • Hotaru: kto uważa, że zabił nowo mianowanego śledczego radnego Ichiro Mahiro i dlaczego? Bo jechał na koniu Jednorożca, a to duża przewaga pozycji względem pieszego. Na polecenie Ichiro Sao.
  • Sami: czym ujął Szepta pan Shinmaru i czemu miało go to kosztować życie? Bo skłonił Szepta do współpracy, wbrew rozkazom Hotaru.
  • Hotaru:  jaka osoba ma w garści pana Mizoto i dlaczego największą jego obawą jest, że ta osoba się doń odezwie? ji-samurai mający chronić dom... zawiódł. Właściciel domostwa ma coś do powiedzenia...